czwartek, 14 marca 2013

ugh...

Poddałam się, namówiłam wczoraj tatę, żeby poszedł ze mną pobiegać.
Zaczynamy, tacie idzie bardzo dobrze, mi już trochę gorzej.
Nie miałam ochoty już biegać. Tata wciąż biegnie. Ja idę. On wciąż biegnie.
*ale jesteś beznadziejna...*
*patrz na tatę, ochhh bez sensu*
*daruj już sobie*
*zrób to!*
*weź ją do ręki i ulżyj emocjom*
Zapłakana weszłam do łazienki, zdjęłam klapkę z telefony, wyciągnęłam baterię i ona już tam czekała, zawsze jest przy mnie.
Bezlitośnie ukarałam moje ciało.


1 komentarz:

  1. Może nie wszystko rozumiem, na pewno nie wszystko, ale wierzę, że znów spróbujesz swojej siły. Marto, odpocznij i znów spróbuj...

    OdpowiedzUsuń